niedziela, 20 stycznia 2013

Początek, czyli ruski dramat w dwóch aktach

Witam serdecznie wszystkich Polaków. Nazywam się Darek, jestem studentem i jak każdy człowiek w moim wieku mam wiele problemów. Co robić? Jak żyć? Czy rozmrozić dziś lodówkę czy może poczekać aż się całkiem zepsuje? Oczywiście mój światopogląd ukształtowany w wyniku przeróżnych zbiegów okoliczności umożliwia mi codzienne funkcjonowanie, jednak nie ukrywajmy - bywa trudno. O tym wszystkim będzie mój blog - o bytowaniu we wszechświecie, o istocie wszechrzeczy, o marchewce, o alpakach i o wielu innych równie pasjonujących rzeczach!

Jako student zamieszkałem w akademiku. Jako indywidualista znosiłem towarzystwo dwóch innych osób w moim najbliższym otoczeniu raczej ciężko. Ale jakoś to było. Pewnego dnia opuściła mnie dwójka "towarzyszów życia" i przez kilka dni pozostałem sam. Aż nagle, pamiętnego 1 października, przybyli nowi.

Rosjanie.
Na wymianie.

Miałem nadzieję na zmianę. Na pozytywną odmianę mojego losu. Na miłą egzystencję z młodymi osobnikami, którzy będą potulni jak baranki i jako pierwszoroczni oddadzą należną mi cześć i szacunek, codziennie rano z radością podając mi soczek marki Soczek, wstrząśnięty, nie mieszany.

Tymczasem jakaś losowa Polka przyprowadziła mi bardzo niestereotypowych Rosjan.

Czym się charakteryzują bardzo niestereotypowi Rosjanie? Przede wszystkim przesadnym dbaniem o czystość. Miałem okazję mieszkać z człowiekiem, który potrafił nabałaganić tak bardzo, że aż wywoływało to we mnie bardzo pozytywne uczucia - chciałem obserwować z uśmiechem na ustach jak jego rzeczy spadają swobodnie z naszego okna, a ubrania delikatnie unoszone przez wietrzyk lądują w końcu na pobliskich drzewach. Bardzo niestereotypowi Rosjanie z kolei mają skłonności niemal pedantyczne. Pewnego razu średnio śmiecący Darek postanowił posprzątać, a worek ze śmieciami pozostawić w przedsionku. Jako że przez dwa dni akurat nie wychodził, to drugiego dnia parę godzin przed wyjściem dostało mu się za to, że śmiał posprzątać. Za to, że nie sprzątałem zresztą też miałem innym razem przechlapane. Podejrzewam, że powinienem przerzucić się na żywienie energią słoneczną, żeby nie produkować tyle śmieci. I chodzić nago po ulicy, żeby nie było problemu z moimi ubraniami. A najlepiej to w ogóle oddać się medytacji i zrezygnować ze wszystkich dóbr doczesnych.

Parę dni po ich przybyciu wróciłem wieczorem zmęczony po wykładach do naszego pokoju w akademiku, marząc tylko o tym, żeby zjeść kolację i się zrelaksować. Otwieram lodówkę, a tu pustka. Nawet mojego pojemnika na część pokarmów nie ma. No tak. Wszystko jasne. Oni wcale nie przyjechali tutaj na wymianę. Razem z tą swoją wspólniczką zrobili wszystko, żeby zdobyć moje "zaufanie", a potem zwyczajnie ukradli moje racje żywnościowe. Zapasy na pół miesiąca.

Byłem załamany. Zdruzgotany. Nie wiedziałem czy dzwonić na policję, czy może do jakiegoś tabloidu. Już widziałem te nagłówki - "ROSJANIE ZNOWU NAJEŻDŻAJĄ NA POLSKĘ", "KRADNĄ JEDZENIE, GWAŁTY WKRÓTCE", "NIE MOGĘ SPAĆ, BO TRZYMAM DRZWI OD LODÓWKI", kiedy nagle wrócili oni. Zszokowany przez dłuższą chwilę nie wiedziałem co robić, aż w końcu spytałem ich czy wiedzą co się stało z moim jedzeniem.

Wyrzucili. Wszystko jak leci. Bo śmierdziało. Razem z pojemnikiem.

Sensowne. Nieotwarta wędlina na pewno jest zepsuta. Podobnie z kabanosami. Sery pleśniowe przecież z samej definicji są spleśniałe i po co ja je w ogóle pochłaniam, sam jestem sobie winny. Pojemnik to sam plastik, przecież bym się zatruł, a kto by w ogóle zaglądał do środka, gdzie była masa nieotwartych słodkości w postaci takich dobrych wafelków z masą toffi. Przecież przez słodkie tylko się tyje i psują się zęby.

Fakt faktem, starzy współlokatorzy zostawili jakieś zepsute rzeczy, których jeszcze sam nie wyrzuciłem. Ale z tego wynika, że moi drodzy Rosjanie uznali, że już od dawna pałaszuję ze smakiem jeno to, co daje mi Wielkie Słońce.

Na pytanie czy pojemnik też wyrzucili otrzymałem bardzo enigmatyczną odpowiedź "może tak, może nie". Po dziś dzień nie wiem co miała ona oznaczać, szczególnie, że odnalazłem pojemnik po zajrzeniu do śmietnika pod akademikiem.

Ale bardzo niestereotypowi Rosjanie nie są aż tak bardzo źli. Wszakże po tym jak podałem kwotę, która pokrywała mi część strat, tylko przez chwilę zastanawiali się między sobą czy aby nie jest to za dużo, a po chwili te środki pieniężne od nich otrzymałem. No i są dosyć sympatyczni. Specyficzni, ale da się z nimi wytrzymać. A przynajmniej jeszcze nie mam ochoty ich zamordować we śnie. I to się liczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz